"Życie nie jest odtwarzaczem mp3, w którym możesz wybrać co chcesz,
ale jest radiem, gdzie trzeba słuchać tego co jest grane" ~Zayn Malik
~~~~~~~~
Zaskoczona tym co zrobił stałam i się nie ruszałam. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że jesteśmy na stołówce i wszyscy się na nas patrzą. Szybko się od niego odsunęłam i walnęłam mu z liścia w twarz. Po chwili wszyscy zaczęli się śmiać, a w moich oczach zgromadziły się łzy. Wybiegłam z płaczem ze stołówki. Skierowałam się do schowka woźnego. Przykucnęłam w kącie i dałam upust emocją. Byłam na niego wściekła, zła, wkurwiona, ale też poczułam się całkiem przyjemnie. Ale nie! Nie mogę! Nie chcę być jego kolejną zdobyczą. Nie dam się.
~~~~~~~~
Spojrzałam na niego z nienawiścią w oczach.
-I widzisz coś narobił idioto?! - warknęłam w jego stronę.
-Jesteś totalnym frajerem. - powiedziała równie zła Włoszka. Wybiegłyśmy i zaczęłyśmy szukać blondynki. Biedna. Co ona musi czuć? Przechodziłyśmy obok schowka woźnego, kiedy usłyszałyśmy cichutkie łkanie. Spojrzałam na Włoszkę.
-Lu, w porządku? - zapytałam, kiedy znalazłyśmy się w środku.
-T-tak. - wyjąkała i podniosła głowę.
~~~~~~~~
-No i zjebałeś cały plan! - powiedział zły meksykanin.
-Nie moja wina. Zrobiłem to co mi kazałeś, więc teraz nie miej do mnie pretensji. - odpowiedziałem i wyszedłem z miejsca pocałunku. Muszę ją znaleźć i wszystko powiedzieć. Może chce ją przelecieć, ale nie chce, żeby cierpiała przed tym jak ją bzyknę. Zobaczyłem jak wychodzi ze schowka woźnego. Całą twarz miała w tuszu. Podbiegłem do niej.
-Nawet nie podchodź. - syknęła brunetka.
-Muszę ją przeprosić.
-Wsadź se w dupę te przeprosiny. - warknęła Włoszka.
-Ludmiła. - powiedziałem błagalnie.
-Dajcie mi z nim pogadać. - odpowiedziała.
-Ale Lu. - spojrzała na nie. - Dobra. - powiedziały jednocześnie.
-A więc co chcesz? - spojrzała na mnie, a w jej oczach widziałem smutek.
-Przepraszam.
-Super. Idę. Cześć. - chciała odejść, ale złapałem ją za nadgarstek.
-Naprawdę przepraszam.
-Okej. - odpowiedziała niewzruszona.
-Nie wybaczyłaś mi.
-No i co? Mogę iść? - zapytała.
-No i to, że nie puszczę cię dopóki mi nie wybaczysz.
-Okej, wybaczam, a teraz puść.
-Nie wybaczyłaś. - odpowiedziałem.
-Dasz mi spokój? - zapytała. Pokręciłem przecząco głową. Wpadłem na genialny pomysł.
-Mam genialny pomysł.
-Jaki?
-Chodź. - pociągnąłem ją do schowka woźnego.
-Co chcesz? - zapytała, wyraźnie zdziwiona.
-Twoich ust. - powiedziałem po czym wpiłem się w jej usta.
~~~~~~~~
-Dobra, ja idę szykować prezenty dla Violki. - powiedziałem i wyszedłem ze szkoły. Wsiadłem na motor i pojechałem do domu po hajsy. Wchodząc usłyszałem krzyki.
-Co ta dziwka tu robi? Po jaką cholerę ją to sprowadzasz?! - krzyczała mama.
-Bo to jest moja narzeczona! - odkrzyknął ojciec.
-Co tu do chuja się dzieje! - krzyknąłem wchodząc.
-Jak ty się wyrażasz?! - wrzasnął ojciec.
-Stul pysk. - syknąłem i podszedłem do mamy. -Wszystko w porządku? - zapytałem.
-Diego synku, ja już nie mam siły. - odpowiedziała i kilka łez spłynęło jej po policzku. Odwróciłem głowę w stronę tego sukinsyna. Zmrużyłem oczy i podszedłem do niego po czym walnąłem go w tą krzywą mordę.
-O ty zasrańcu. - powiedział ścierając krew z nosa. I rzucił się na mnie.
-Mamo dzwoń po chłopaków! - krzyknąłem i zacząłem się z nim bić. Oj pociekło trochę krwi.
~~~~~~~~
Położyłem jej ręce na biodrach i podniosłem do góry. Ona owinęła nogi wokół mojego brzucha. Złapałem za jej pośladki. No wiecie, żeby nie spadła. Zacząłem zjeżdżać pocałunkami na szyję. Nagle usłyszałem dzwonienie mojego telefonu. Podałem go Ludmile.
-Odbierz.
-Halo? Nie, tu koleżanka Federico. Dobrze, przekażę. - i się rozłączyła.
-Kto dzwonił? - zapytałem sadzając ją na stole.
-Mama Diego, mówiła, że Diego bije się z ojcem i kazał zadzwonić do ciebie i Leona. - odpowiedziała i oddała telefon.
-Kurwa. - syknąłem. -Chodź. - pociągnąłem ją za rękę. Przez co spadła ze stołu. -Przepraszam. - powiedziałem i musnąłem jej dolną wargę.
-Spoko. A gdzie mam iść? - zapytała.
-Ze mną. - odpowiedziałem i biegiem ruszyliśmy w stronę drzwi wyjściowych od szkoły. -Siadaj. - powiedziałem. Usiadła na mój motor. Oddałem jej kask.
-Nie Federico. Ty załóż kask. - powiedziała i ściągnęła go.
-Ludmiła nie ma czasu. Zakładaj i nie marudź. - odpowiedziałem. -Ja mam jeszcze jeden. - założyłem drugi kask i ruszyliśmy.
__________________
To jest chyba najdłuższy rozdział w historii tego bloga xdd
Mam nadzieję, że wam się podoba :)))
Besos♥
~~~~~~~~
-No i zjebałeś cały plan! - powiedział zły meksykanin.
-Nie moja wina. Zrobiłem to co mi kazałeś, więc teraz nie miej do mnie pretensji. - odpowiedziałem i wyszedłem z miejsca pocałunku. Muszę ją znaleźć i wszystko powiedzieć. Może chce ją przelecieć, ale nie chce, żeby cierpiała przed tym jak ją bzyknę. Zobaczyłem jak wychodzi ze schowka woźnego. Całą twarz miała w tuszu. Podbiegłem do niej.
-Nawet nie podchodź. - syknęła brunetka.
-Muszę ją przeprosić.
-Wsadź se w dupę te przeprosiny. - warknęła Włoszka.
-Ludmiła. - powiedziałem błagalnie.
-Dajcie mi z nim pogadać. - odpowiedziała.
-Ale Lu. - spojrzała na nie. - Dobra. - powiedziały jednocześnie.
-A więc co chcesz? - spojrzała na mnie, a w jej oczach widziałem smutek.
-Przepraszam.
-Super. Idę. Cześć. - chciała odejść, ale złapałem ją za nadgarstek.
-Naprawdę przepraszam.
-Okej. - odpowiedziała niewzruszona.
-Nie wybaczyłaś mi.
-No i co? Mogę iść? - zapytała.
-No i to, że nie puszczę cię dopóki mi nie wybaczysz.
-Okej, wybaczam, a teraz puść.
-Nie wybaczyłaś. - odpowiedziałem.
-Dasz mi spokój? - zapytała. Pokręciłem przecząco głową. Wpadłem na genialny pomysł.
-Mam genialny pomysł.
-Jaki?
-Chodź. - pociągnąłem ją do schowka woźnego.
-Co chcesz? - zapytała, wyraźnie zdziwiona.
-Twoich ust. - powiedziałem po czym wpiłem się w jej usta.
~~~~~~~~
-Dobra, ja idę szykować prezenty dla Violki. - powiedziałem i wyszedłem ze szkoły. Wsiadłem na motor i pojechałem do domu po hajsy. Wchodząc usłyszałem krzyki.
-Co ta dziwka tu robi? Po jaką cholerę ją to sprowadzasz?! - krzyczała mama.
-Bo to jest moja narzeczona! - odkrzyknął ojciec.
-Co tu do chuja się dzieje! - krzyknąłem wchodząc.
-Jak ty się wyrażasz?! - wrzasnął ojciec.
-Stul pysk. - syknąłem i podszedłem do mamy. -Wszystko w porządku? - zapytałem.
-Diego synku, ja już nie mam siły. - odpowiedziała i kilka łez spłynęło jej po policzku. Odwróciłem głowę w stronę tego sukinsyna. Zmrużyłem oczy i podszedłem do niego po czym walnąłem go w tą krzywą mordę.
-O ty zasrańcu. - powiedział ścierając krew z nosa. I rzucił się na mnie.
-Mamo dzwoń po chłopaków! - krzyknąłem i zacząłem się z nim bić. Oj pociekło trochę krwi.
~~~~~~~~
Położyłem jej ręce na biodrach i podniosłem do góry. Ona owinęła nogi wokół mojego brzucha. Złapałem za jej pośladki. No wiecie, żeby nie spadła. Zacząłem zjeżdżać pocałunkami na szyję. Nagle usłyszałem dzwonienie mojego telefonu. Podałem go Ludmile.
-Odbierz.
-Halo? Nie, tu koleżanka Federico. Dobrze, przekażę. - i się rozłączyła.
-Kto dzwonił? - zapytałem sadzając ją na stole.
-Mama Diego, mówiła, że Diego bije się z ojcem i kazał zadzwonić do ciebie i Leona. - odpowiedziała i oddała telefon.
-Kurwa. - syknąłem. -Chodź. - pociągnąłem ją za rękę. Przez co spadła ze stołu. -Przepraszam. - powiedziałem i musnąłem jej dolną wargę.
-Spoko. A gdzie mam iść? - zapytała.
-Ze mną. - odpowiedziałem i biegiem ruszyliśmy w stronę drzwi wyjściowych od szkoły. -Siadaj. - powiedziałem. Usiadła na mój motor. Oddałem jej kask.
-Nie Federico. Ty załóż kask. - powiedziała i ściągnęła go.
-Ludmiła nie ma czasu. Zakładaj i nie marudź. - odpowiedziałem. -Ja mam jeszcze jeden. - założyłem drugi kask i ruszyliśmy.
__________________
To jest chyba najdłuższy rozdział w historii tego bloga xdd
Mam nadzieję, że wam się podoba :)))
Besos♥
HaHa!
OdpowiedzUsuńCUDO
KC <3
Dziękuję ♥♥♥♥
UsuńKc ♡♡♡♡